Nie jestem w stanie powiedzieć, czy tempo rozgrywania meczów w FIFA 22 jest wolniejsze czy szybsze niż FIFA 21, bo tak naprawdę uzależnione jest to od stylu każdego gracza. Mogę natomiast stwierdzić, że wirtualni piłkarze szybciej reagują na wydawane im polecenia, co oferuje więcej możliwości w zakresie przeprowadzania akcji, tak defensywnych, jak i ofensywnych, bowiem - tak jak zresztą mogliśmy przeczytać w przedpremierowych zapowiedziach - poprawiono sztuczną inteligencję zawodników, którzy lepiej czytają grę. Ustawianie się do podań czy też blokowanie strzałów sprawia, że FIFA 22 - przynajmniej na początku - jest bardziej wymagająca niż FIFA 22. Koniec z przelatywaniem boiska tylko po to, by liczyć, że jakimś fartem piłka znajdzie się w siatce. Działa to też w drugą stronę, więc bronienie dostępu do własnej bramki bywa naprawdę problematyczne.

  

FIFA 22 to również większa kontrolą nad futbolówką. EA Sports zmodyfikowało fizykę piłki, więc nawet w tym aspekcie wymuszono na graczach konieczność nauczenia się rozgrywki praktycznie od nowa. Nie dajcie się zwieść pozorom - po załadowaniu spotkania wciąż mamy 22 kopaczy i sędziego, dwie bramki i tak dalej, ale diabeł tkwi w szczegółach. Jest jednak ich na tyle dużo, przynajmniej jeśli chodzi o rozgrywkę na murawie, że śmiało można uznać, że FIFA 22 z pewnością zasługuje na uwagę fanów. Mowa zwłaszcza o tych, którzy będą przesiadać się z ubiegłorocznej odsłony, bo różnice są kolosalne, ale FIFA 22 zaskoczy pozostałych. Tutaj myślę o graczach kupujących “kopankę” EA Sports raz na kilka lat z myślą, że to dopiero wtedy uda im się dostrzec nowości.