Brzmi dobrze? Owszem, ale dalej nie jest już tak kolorowo. W kluczowym trybie single player - MyCareer - wcielamy się w młodego koszykarza, który nagrywa swoje amatorskie mecze i wrzuca filmy na YouTube'a. Wkrótce zaczyna robić prawdziwą karierę - albo w drafcie, albo w G-League, albo w drużynie uniwersyteckiej (decyzja należy do nas). I tak rozpoczyna się miałka - czasem infantylna, czasem absurdalna, czasem wręcz głupia - historia, która dodatkowo w pewnym momencie urywa się, nie pozostawiając po sobie śladu. A my możemy grać dalej, tak jakby nigdy nic.
Zabawę w MyCareer ograno w sposób przypominający... sieciowe erpegi. Otóż trafiamy do The City - otwartej lokacji, w której spotykamy także innych graczy - i chodzimy z miejsca w miejsca, wykonując zadania. Z początku rozwiązanie może się wydawać ciekawe i innowacyjne, ale gwarantuję wam, że nawigowanie i eksplorowanie miasta doprowadzi was do szału. Odległości pomiędzy istotnymi punktami są na tyle duże, że spacerowanie zajmie o wieeele za dużo czasu.