Jest pewien rodzaj gier, które można określać mianem symulatorów, strategii czy przypisywać je do jeszcze innych gatunków, ale każda tego typu produkcja jest ogromnym pożeraczem czasu (jak chociażby najnowszy Football Manager) i jednocześnie pracą… po pracy. Bo jak inaczej nazwać to, że po wykonaniu swoich obowiązków w prawdziwym biurze siadamy przed monitorem, aby zarządzać własną drużyną piłkarską lub też orać pole, zbierać plony i sprzedawać je celem zarobienia pieniędzy na rozwój wirtualnego przedsiębiorstwa. W tym przypadku mowa oczywiście o Farming Simulatorze, ale do grona podobnych tytułów śmiało można zaliczyć także całą serię Euro Truck Simulator oraz uwielbianego przeze mnie Snowrunnera (przecież to tylko jazda od A do B, prawda?).

 

Obiektywnie rzecz biorąc wszystkie wyżej wymienione gry będą wydawać się nudne, ale jeśli preferujemy taką rozgrywkę, to przepadniemy w nich nawet nie na dziesiątki, ale setki godzin, bawiąc się doprawdy wyśmienicie. Na razie nie spędziłem w Farming Simulatorze 22 tyle czasu, ile bym chciał, bo gram dopiero parę dni, ale wystarczająco dużo, by uznać, że to świetna gra. Chciałbym jednak zaznaczyć, że nie jestem weteranem serii, bowiem styczność z nią ostatni raz miałem ładnych kilka lat temu. Teraz natomiast wróciłem i praktycznie od samego początku, gdy po raz pierwszy wsiadłem do kombajnu, od razu poczułem frajdę ze… zbierania rzepaku. Tyle tylko, że z czasem przeplatała się ona z irytacją, bo dzieło studio Giants Software nie jest oczywiście najlepszą grą pod słońcem. Na szczęście jednak błyszczy tam, gdzie powinno. Ale po kolei.